Ocalić od zapomnienia

Home » Projekty » Ocalić od zapomnienia

Poznaj prawdziwe historie. Motywujące, wzruszające, dodające energii. Każda niesie ważne przesłanie.

Każda historia to skarb, który może nas inspirować, wzruszać i dawać energię. OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA to podróż w głąb ludzkich doświadczeń, pełna prawdziwych opowieści, które nie tylko przetrwały, ale również niosą ze sobą ważne przesłanie dla nas wszystkich.

Odkrywamy historie ludzi, którzy stawili czoła wyzwaniom i przeciwnościom życia. Są to opowieści motywujące, wzruszające i dające siłę. Każda z tych historii to dowód na to, że człowiek jest zdolny do niezwykłych rzeczy, gdy tylko wierzy w siebie i nie poddaje się.

Historie które przedstawiamy nie tylko inspirują, ale także uczą nas cennych lekcji życia. To nie tylko zbiór opowieści, to drogowskaz dla tych, którzy potrzebują wsparcia i nadziei. Dołącz do nas i razem z nami ocalajmy te historie od zapomnienia i uczmy się od nich, jak być silniejszym i mądrzejszym w obliczu życiowych wyzwań.

Zapowiedź:

W dniu wyzwolenia Warszawy, 17 stycznia 1945 roku, o świcie, wyruszyłyśmy z Mamą na piechotę i boso (to była zima) z Piastowa do Warszawy. Wśród trupów, zgliszczy, zniszczeń, wracałyśmy do naszej kamienicy na Świętojerską. Miała trzy piętra. Teraz cała spalona. Została tylko piwnica. I nasza sąsiadka, która namawiała nas, żebyśmy zostały. Była późna noc. Spałyśmy w tej piwnicy, wraz z ciałami innych jej mieszkańców. Żywe. Ja, Mamusia i sąsiadka. Rano, wśród tych zgliszczy, znalazłyśmy kilka naszych fotografii. Moich, z dzieciństwa. Przed wojną. Za dwa miesiące skończę 15 lat. Nie zostałyśmy w Warszawie. Mamusia nie chciała. Nie potrafiła. Wróciłyśmy po moje siostry i pojechałyśmy na kujawy, do rodziny.

Pojechałyśmy… Dwa dni nam zajęła droga. Część furmankami, część pociągiem, duża część pieszo. Cały czas byłyśmy strasznie głodne i bez butów. Mamusia miała maszynkę do golenia. Pamiątkę po tatusiu. W drodze, wymieniła ją u gospodyni za bochenek czarnego chleba i dzbanek czarnej kawy. I to było najlepsze w całym moim życiu jedzenie.


Szłam z Tatusiem Alejami Jerozolimskimi do Mostu Poniatowskiego. Weszliśmy na most i… łapanka. Niemcy zablokowali wjazdy i podstawili ciężarówki. Do wywózki. Tatuś złapał mnie mocno za rękę i powiedział: - Mów „Zdrowaś Mario!”. Dochodząc do schodów, żandarm się odwrócił, udając, że nas nie widzi. Szybko zeszliśmy w Aleję 3 Maja. To był dobry Niemiec.


Mieszkali u nas w trakcie okupacji, dwaj ormianie, handlujący żytem z Gettem. Dlatego, kiedy w nocy zapukało do nas gestapo i żandarmeria, myślałyśmy, że to po nich. Ich tej nocy też u nas nie było. Tatuś wróciwszy następnego dnia z pracy, też tak myślał. Jednak się mylił. Przyszli po niego. Później już pokazowa sprawa i… miał wtedy 40 lat. Skazany, przewieziony do KL Auschwitz. Mamusia jeździła w Aleje Szucha, starając się i błagając aby zwolnili Tatusia. Zmarł. Oficjalnie na tyfus. Dostałyśmy kartę zgonu i drewniane pudełko. Z jego zegarkiem. Mamusia tego dnia osiwiała. Miała 39 lat.

Udostępnij: